Zapisz się do newslettera


    Zdjęcia © Tomasz Koszewnik
    1 / 20

    Ania BąkRzeczy, które przychodzą falami 2.7—27.8.2021

    Czasoprzestrzeń, do której zaprasza Anna Bąk, przypomina widmo domu. Domu opuszczonego, uwolnionego już od ludzkiego krzątactwa, naprawiania, sprzątania, bezustannego wymieniania zużytych przedmiotów na nowe. Obiekty, które go wypełniają, noszą ślady swoich dawnych funkcji. Ludzki umysł, uzależniony od klasyfikacji i oswajania nieznanych form, choć wie, że to dzieła sztuki, rozpoznaje tu coś na kształt lampy, zabawki, resztek zasłony, mebli… Cichy szmer wypełniający galerię skojarzyć się może komuś z buczeniem wentylatora czy innych domowych sprzętów. Oczywiście jednak nic ze sobą się nie zgadza i od razu wiadomo, że to wytworzona przez sztukę iluzja.

    Tylko – co jest iluzją, a co rzeczywistością?

    Pierwsze próby zrozumienia funkcji obiektów przynależą do rzeczywistości uzgodnionej. Według Arnolda Mindella, twórcy psychologii procesu, która w tej chwili zabarwia mój sposób widzenia, dominują w niej sprawy codzienne i materialne, oraz społecznie akceptowana logika. Człowiek jest w tym wymiarze autonomiczny i sprawczy, działa intencjonalnie, świadomie i utożsamia się ze swoimi działaniami. Poznanie i orientacja w czasie i przestrzeni koresponduje tu z prawami fizyki klasycznej. Przestrzeń ma trzy wymiary, a czas biegnie liniowo. Świat składa się z obiektów o określonych cechach fizycznych: masy, kształtu, ładunku elektrycznego, położenia, prędkości. Obiekty te są względnie autonomiczne, a kiedy oddziaływają na siebie, to ewoluują w sposób deterministyczny.

    W tej codziennej, uzgodnionej rzeczywistości, świadomość obserwatorki rzeczywistości, nie ma znaczenia, bo rzeczywistość jest obiektywna. Elementy ludzkiego ciała i przedmioty mają swoje określone kształty i funkcje: głowa służy do myślenia, zabawki do zabawy, fotel do siedzenia, lampa do oświetlania, wentylacja do chłodzenia powietrza, zasłona do dekoracji, a śmieci przynależą do śmietnika. z grzybów kombucha wytwarzamy napój, a z lateksu (inaczej kauczuku) rękawiczki lub seksualne gadżety – i nie myślimy o mrocznej energii związanej z kolonialnym pochodzeniem tego tworzywa. Fizyka bada materię i energię, psychologia ludzki umysł, a sztuka służy pogłębieniu refleksji bądź rozrywce. W tym wymiarze świata koncentrujemy się na stanach dających iluzję bezpieczeństwa i trwałości: materii w stanie skupienia, ugruntowanych sposobach poznania i funkcjonowania, miejscach takich jak np. dom, biuro czy miasto, wreszcie na życiowych etapach i tożsamościach (np. uczennicy, pracownicy, konsumenta, młodości, starości.…).

    Jednak to, czego nie widzimy, nie znamy lub boimy się odkryć w sobie i w świecie – wcale nie znika i nie przestaje wywierać na nas wpływu. Pojawia się indywidualnie i zbiorowo w nieświadomości i na poziomie snu, gdzie – w ujęciu Mindella – przestaje obowiązywać zewnętrzny obiektywizm, a wyrażają się nasze pragnienia, wspomnienia, fantazje, wyobrażenia i odczucia. To, z czym się nie utożsamiamy, manifestuje się także w procesach wtórnych: w tym, co nam przeszkadza, co wydarza się poza naszą wolą i świadomością.

    Natomiast to, co oddzielamy, żeby je łatwiej zrozumieć i oswoić – okazuje się być bardziej złożone, dynamiczne i przedziwnie ze sobą splątane. Relacje te ujawniają się poza związkami przyczynowo skutkowymi, na przykład w synchronicznościach, które według Carla Gustawa Junga są hipotetyczną zasadą wszechzwiązku zdarzeń i stanów psychicznych. Na poziomie snu przestają obowiązywać prawa klasycznej fizyki, takie jak grawitacja. Czasoprzestrzeń jawi się jako rozciągliwa i płynna. Granice między osobami i przedmiotami zacierają się, obiekty zmieniają skalę i funkcje, czas się zapętla. Trwałe stany zaczynają się rozmywać i zamieniają w dynamiczne, interaktywne procesy.

    Ponieważ rzeczywistość uzgodniona jest od wieków uprzywilejowana, w drodze do świadomego przejścia na poziom snu napotykamy próg: lęk i przywiązanie do społecznych ról. Odcięcie się od energii snu i nieintencjonalnych pragnień powoduje jednak, że życie (zarówno osobiste jak i społeczne) staje się płaskie, depresyjne i nudne. a także nieprawdziwe. Staje się tylko iluzją, akceptowanym i często wyidealizowanym obrazem.

    Widmowa czasoprzestrzeń zaprojektowana w Galerii Skala przez Annę Bąk jest propozycją przekroczenia owego progu. Artystka projektuje i stymuluje ją jako zmysłowe doświadczenie, które ma nas wybić z rzeczywistości uzgodnionej. Proces jej pracy przypomina alchemiczną transmutację: od analizy i zrozumienia materii, przez rozłożenie jej, po stworzenie innych materii lub wydobycie z nich innych jakości. w rezultacie głowa może stać się rzeczą – podpórką dla kanapy, lampa może być nośnikiem wspomnień, a zasłona niepokojącą plamą. Materia zaczyna się rozpraszać, wibrować, ujawnia swoją witalność i dynamikę – uwalniając się od dotychczasowych funkcji i kształtów przedmiotów. w niektórych obiektach dominującą jakością jest rdzewienie, inne pochłaniają uwagę błyskiem lateksu, blachy, porowatą fakturą granulatu szklanego lub opiłków żelaza. Relacja ze zmysłami odbiorczyń i odbiorców nawiązywana jest także poprzez dźwięki o niskiej częstotliwości. Emitowane z obiektów przypominających meble (Dźwięki, które przychodzą falami) rezonują z ciałami w sposób nielokalny, zamieniając je w instrumenty. Znaczenia niektórych rzeczy i materiałów pozostają w zawieszeniu, w stanie potencjalnym – zostały zapomniane albo jeszcze nierozpoznane.

    Tak jak w ujęciu fizyki kwantowej – rola obserwatorki – artystki i odbiorczyni staje się kluczowa, bo świat doświadczany reprezentowany jest tu od wewnątrz. W zależności od sposobu postrzegania – parafrazują tytuł wystawy – rzeczy mogą więc przychodzić do nas falami.

    W kwantowych eksperymentach z materią i energią elektrony lub światło są przy użyciu jednego sposobu pomiaru – falami, a przy zastosowaniu innych narzędzi badawczych – cząstkami. Ponieważ od wieków jesteśmy trenowane i trenowani do postrzegania i uniwersalizowania tylko jednego, obiektywnego wymiaru rzeczywistości, większość z nas nie umie wyciągnąć wniosków z niewidocznych procesów kwantowych. Jednak zarówno psychologia procesu, jak i fizyka kwantowa podsuwają nam pomocne figury światów równoległych i superpozycji. Kiedy narzędzie pomiaru uchwyci cząstkę, jej funkcja falowa nie znika, istnieje wirtualnie (na sposób tzw. urojony). Podobnie dzieje się, gdy do codziennych przedmiotów stosujemy wyłącznie użytkowe kryteria – ich inne, nieuświadomione jakości nie przestają istnieć, tylko działają w światach równoległych (nieuświadomionych, wtórnych). Mogą to być np. emocje, energie lub fantazje z nimi związane, marginalizowane procesy biochemiczne (np. nieprzyjemny dla ludzkiej wrażliwości proces nazywany konwencjonalnie rozpadem), czy też jeszcze inne, własne sprawy materii. Superpozycja jest natomiast złożeniem wszystkich możliwych stanów (kwantowych, psychicznych) i światów równoległych – rzeczywistością potencjalną. Możemy się do niej zbliżać bez naukowych narzędzi, pielęgnując akceptującą otwartość na sygnały płynące z ciała, nasze przeczucia i sny, a także ruch między różnymi wymiarami rzeczywistości.

    Obiekty Anny Bąk to właśnie takie złożenia, które zadziwiając – projektują doświadczenie materii jako wielowymiarowego, dynamicznego procesu.

    tekst: Joanna Sokołowska

    Ania Bąk (ur. 1984) – absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. w swojej działalności artystycznej posługuje się różnorodnymi środkami wyrazu: maluje, tworzy obiekty, ruchome obrazy i dźwięki. Uczestniczyła w licznych wystawach krajowych i zagranicznych, m.in. w Galerii Enblanco oraz Grimmuseum w Berlinie, Galerii Spedition w Bremnie, Galerii 9/10 i SKALA w Poznaniu, Galerii Czynnej i Pracowni Portretu w Łodzi, a także w festiwalach Trans Art w Bolzano i Warszawska Jesień. Ostatnimi jej wystawami są: Drumming the night w Pracowni Portretu w Łodzi (2019) oraz Komiczne oczy słońca, nie łzy (z Werą Bet) w OS17 w Szczecinie (2019). W 2015 roku otrzymała stypendium Prezydenta Miasta Łodzi dla osób zajmujących się twórczością artystyczną.
    Od 2011 roku pracuje w Pracowni Multimediów na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Mieszka w Poznaniu.